... czyli cudzy przepis w moim wykonaniu. ;)
1. Szpinak (garsteczka liści - nie mrożonych)
2. Cytryna (sok wyciśnięty z połowy)
3. Ogórek świeży (połowa lub nawet mniej, zależy jak duży jest)
4. Woda (niecała szklanka)
5. Jabłko (połowa lub mniej)
👍👎
Nie wiem czy kolejności w której dodawałam składniki nie pomyliłam, ale - poradzicie sobie! ;)
Nie można powiedzieć (patrz wczorajszy wpis), że szejk nie jest orzeźwiający lub , że wit C w nim zawarta humoru nie poprawia. Jak Wam poszło? Przyłączyliscie się się do mnie?
Mnie problemów nieco jabłko sprawiło... następnym razem możliwe, że pokroje je na ciut mniejsze kawałki (jabłko oczywiście - nie obrane - razem ze skórką. O myciu owoców chyba nikomu nie trzeba pisać(?) ) Niestety... z całym szejkiem na raz - nie poradziłam sobie. Więc będę miała jeszcze nieco na potem.
Kwaskowaty. Chyba wszystkie składniki w nim są wyczuwalne.
Myślę, że jego działanie jest takie, jak podała Autorka i, że on działa. Ciekawy do spróbowania, picia od czasu do czasu dla mnie może też. Jeżeli chodzi o samo działanie szejka - to jak najbardziej bym go poleciła. Natomiast ja raczej nie należę do osób, które chciałyby go zbyt często powtarzać.
To tyle na teraz, mam nadzieję, że i Wy sprobowaliscie. Może podzielicie się swoimi przezyciami, doznaniami? ;)
W ciągu dnia będę mogła jeszcze po niego sięgnąć :)
Pozdrawiam, udanego dnia!
PS. Śniadanie zostawię sobie na później bo ta cytryną i szpinak sprawiły, że jakoś nie mam chęci odrazu po nie sięgnąć, więc może dopiero zaczekam na te drugie (śniadanie) . Ja jem , staram się , tak do pięciu posiłków dziennie.